OD-NOWA
Detoks od
przemocy
religijnej
Zapraszamy Was w niełatwą podróż po rzetelnych informacjach dotyczących niebezpieczeństwa pseudoterapii reparatywnej
Znajdziecie tutaj garść wiedzy popartej źródłami naukowymi, cytaty z wypowiedzi znanych osób na temat szkodliwości „terapii reparatywnych” (w tym również ludzi, którzy w przeszłości propagowali takie działania), tematyczne podcasty i świadectwa.
Mamy nadzieję, że wspólnymi siłami, dzięki wiedzy i świadomości, możemy ocalić ludzkie życie.
Może chcecie się podzielić własną historią?
Zapraszamy do kontaktu. 😊
Czy da się „zmienić” orientację seksualną i/lub tożsamość płciową?
Czy można „wyleczyć” z bycia osobą LGBTQIA+?
Jakie są konsekwencje „terapii” konwersyjnej?
Na te pytania próbuje sobie odpowiedzieć część osób niecisheteronormatywnych, stawiają je również członkowie rodzin i inni wierzący, zatroskani o dobro (także wieczne) osób LGBTQIA+. W ostatnim czasie temat powrócił i działania konwersyjne, mimo sprzeczności z nauką i wiedzą psychologiczną, są szeroko propagowane przez różne Kościoły.
Czym jest „terapia” reparatywna (konwersyjna) i jakie są jej konsekwencje?
„Terapia reparatywna” lub „terapia konwersyjna” to niebezpieczna praktyka, która jest ukierunkowana na osoby LGBTQ+ i ma na celu zmianę ich orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej.
Praktyki konwersyjne podejmowane wobec osób LGBTQ+ obejmują zróżnicowane przypadki manipulacji psychicznej i cielesnej, indoktrynacji psychohipnotycznej (zwykle przedstawianych społeczeństwu jako „terapia”), zabiegów medycznych i homoeopatycznych, egzorcyzmów i innych zabiegów stosowanych w celu zmiany orientacji seksualnej oraz tożsamości lub ekspresji płciowej. Stosowanie takich praktyk opiera się na dwóch błędnych założeniach: po pierwsze, że orientacja seksualna i tożsamość płciowa są zdecydowanie skutkiem dokonanego wyboru, nieokreślonych złych mocy o charakterze ezoterycznym lub zwykłej choroby, a po drugie, że można je stłumić, zmienić lub wyleczyć.
Ze względu na dyskryminacyjny, poniżający, szkodliwy i zwodniczy charakter tych praktyk Organizacja Narodów Zjednoczonych zakwalifikowała je jako tortury; zakazuje ich coraz więcej państw. Praktyki te zostały odrzucone przez wszystkie główne organizacje medyczne i zdrowia psychicznego.
Niektórzy terapeuci, duchowni, psychologowie chrześcijańscy nadal je stosują. Szczególnie narażeni są niepełnoletni, a terapia konwersyjna może prowadzić do depresji, lęku, zażywania narkotyków, bezdomności i samobójstw.
Niektóre prawicowe grupy religijne promują przekonanie, że jednostka może zmienić swoją orientację seksualną lub tożsamość płciową, czy to poprzez modlitwę, czy za pomocą tzw. „terapii reparatywnej” lub „terapii konwersyjnej”. Badania nad takimi metodami wykazały, że są one nieskuteczne, wręcz szkodliwe. Oprócz opracowań dotyczących wyłącznie terapii reparatywnej, szersze badania wyraźnie pokazują znaczące szkody, jakie uprzedzenia społeczne i odrzucenie przez rodzinę wyrządzają (szczególnie młodym) osobom. Ponadto istnieje wiele anegdotycznych dowodów na krzywdy doświadczane w wyniku prób zmiany ich orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Na podstawie tych dowodów, każda główna organizacja medyczna i zdrowia psychicznego w Stanach Zjednoczonych wydała oświadczenie potępiające stosowanie terapii konwersyjnej.
Oświadczenia oraz stanowiska przeciwko pseudoterapiom reparatywnym
Od terapii konwersyjnej – przynajmniej oficjalnie – odżegnują się grupy międzynarodowej organizacji Courage, których struktury zaczynają powstawać w Polsce. Courage sprzeciwia się jednak życiu w zgodzie z homoseksualną i biseksualną orientacją seksualną oraz niecispłciową tożsamością. Wbrew wiedzy naukowej unika też używania takich określeń jak homoseksualność czy orientacja seksualna.
Z tych powodów jego działalność także należy uznać za szkodliwą. Wiara i Tęcza przestrzega i zdecydowanie odcina się od apostolstwa Courage.
Oświadczenie Fundacji dotyczące apostolatu Courage
Inicjatywa Europejska dotycząca zakazu praktyk konwersyjnych w Unii Europejskiej to kampania mająca na celu ustanowienie zakazu tzw. terapii konwersyjnych, czyli praktyk mających na celu zmianę orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej osób LGBTQ+ na heteronormatywną lub cisnormatywną. Terapie konwersyjne, w wielu przypadkach stosowane bez zgody osób poddawanych, zostały uznane przez liczne organizacje medyczne i psychologiczne za szkodliwe i nieetyczne.
Główne cele tej inicjatywy to:
- Wprowadzenie zakazu terapii konwersyjnych w całej Unii Europejskiej, co pozwoli na ujednolicenie przepisów i zapewni lepszą ochronę praw osób LGBTQ+ w każdym kraju członkowskim.
- Wzmocnienie ochrony praw człowieka, ponieważ praktyki konwersyjne często wiążą się z przemocą psychiczną, emocjonalną, a czasami nawet fizyczną.
- Podniesienie świadomości społecznej na temat negatywnych skutków terapii konwersyjnych i ich braku podstaw naukowych, a także budowanie akceptacji dla różnorodności orientacji seksualnych i tożsamości płciowych.
Status prawny i kontekst
Obecnie w Unii Europejskiej prawo dotyczące terapii konwersyjnych różni się w zależności od kraju. W niektórych państwach członkowskich, takich jak Niemcy, Malta czy Francja, zakazano terapii konwersyjnych, zwłaszcza wobec osób niepełnoletnich. Jednak w wielu innych państwach takie praktyki pozostają nieuregulowane prawnie. Dlatego też ogólnoeuropejski zakaz ma na celu wyeliminowanie tego rodzaju praktyk na całym obszarze UE.
Mechanizm działania inicjatywy
Europejska Inicjatywa Obywatelska jest formalnym narzędziem umożliwiającym obywatelom Unii zgłoszenie wniosku do Komisji Europejskiej o podjęcie działań legislacyjnych. Aby inicjatywa była rozpatrzona, musi uzyskać milion podpisów obywateli UE pochodzących z co najmniej siedmiu różnych państw członkowskich. Po spełnieniu tego warunku Komisja Europejska będzie musiała przeanalizować propozycję i odpowiedzieć, czy podejmie działania legislacyjne w danym zakresie.
Możesz wyrazić poparcie dla tej inicjatywy klikając w link poniżej:
https://citizens-initiative.europa.eu/initiatives/details/2024/000001_pl
W 1997 roku Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne (APA) opublikowało arkusz informacyjny na temat kwestii homoseksualnych i biseksualnych, w którym stwierdzono, że „nie istnieją żadne opublikowane dowody naukowe potwierdzające skuteczność „terapii reparatywnej” jako metody zmiany orientacji seksualnej”.
Potencjalne ryzyko związane z „terapią reparatywną” jest duże i obejmuje depresję, lęk oraz zachowania autodestrukcyjne, ponieważ popieranie przez terapeutów społecznych uprzedzeń wobec homoseksualizmu może wzmacniać doświadczaną już nienawiść do siebie. Wielu pacjentów, którzy przeszli „terapię reparatywną”, relacjonuje, że byli błędnie informowani, iż homoseksualiści to samotni, nieszczęśliwi ludzie, którzy nigdy nie osiągają akceptacji społecznej ani zadowolenia z życia. Nie przedstawiano im możliwości, że mogą osiągnąć szczęście i satysfakcjonujące relacje interpersonalne jako osoba LGBTQ+, ani nie omawiano alternatywnych sposobów radzenia sobie ze społeczną stygmatyzacją.
Dlatego APA sprzeciwia się wszelkim formom leczenia psychiatrycznego, takim jak „terapia reparatywna” lub „terapia konwersyjna”, które opierają się na założeniu, że homoseksualność sama w sobie jest zaburzeniem psychicznym że pacjent powinien zmienić swoją orientację homoseksualną.
WIĘCEJ INFORMACJI DO ŚCIĄGNIĘCIA W PLIKU PDF (KLIKNIJ)
„Leczenie zmierzające do zmiany orientacji seksualnej jest bezskuteczne. Związane z nim potencjalne ryzyko jest natomiast ogromne i obejmuje takie konsekwencje jak depresja, stany lękowe oraz zachowania samobójcze” oświadczyło Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne.
W 1990 r. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne uznało, że nie ma naukowych dowodów na skuteczność takiej „terapii” i że może ona zdziałać więcej złego niż dobrego.
Warto dodać, że Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne poddało analizie 83 badania opublikowane pomiędzy rokiem 1960 a 2007, mówiące o możliwości wyleczenia homoseksualności. Na ich podstawie jednoznacznie stwierdzono, że terapie te są nieskuteczne i mogą prowadzić do negatywnych skutków.
Prusak, Jak kocha Bóg [w:] Wyzywająca miłość.
W 1973 r. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA) wykreśliło homoseksualność z listy chorób, a w 1990 r. zrobiła to Światowa Organizacja Zdrowia (WHO).
W 1993 r. Komitet Nadużyć w Psychiatrii w USA opublikował nawet oświadczenie, że „terapia konwersyjna jest nieetycznym nadużyciem psychiatrii, któremu należą się sankcje ze strony środowiska profesjonalistów.
Odpowiedź podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia Igora Radziewicza-Winnickiego (…) na interpelację nr 1533, op. cit.
„Amerykańska Akademia Psychiatrii Dzieci i Młodzieży nie znajduje żadnych dowodów wspierających stosowanie jakiejkolwiek „interwencji terapeutycznej”, która opiera się na założeniu, że określona orientacja seksualna, tożsamość płciowa i/lub ekspresja płciowa są patologiczne. Ponadto, opierając się na dowodach naukowych, AACAP stwierdza, że takie „terapie konwersyjne” (lub inne interwencje narzucane w celu promowania określonej orientacji seksualnej i/lub płci jako pożądanego wyniku) są pozbawione naukowej wiarygodności i użyteczności klinicznej. Istnieją również dowody na to, że takie interwencje są szkodliwe. W związku z tym „terapie konwersyjne” nie powinny być częścią żadnego leczenia zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży.” Polityka AACAP dotycząca „terapii konwersyjnych”.
„Podobnie jak w przypadku innych uprzedzeń społecznych, dyskryminacja wobec osób ze względu na ich rzeczywistą lub domniemaną orientację seksualną, tożsamość płciową lub ekspresję płciową negatywnie wpływa na zdrowie psychiczne, przyczyniając się do trwałego poczucia stygmatyzacji i wszechobecnej samokrytyki poprzez internalizację takich uprzedzeń.
Technika psychoanalityczna nie obejmuje celowych prób „konwersji”, „naprawy”, zmiany lub przekształcenia orientacji seksualnej, tożsamości płciowej lub ekspresji płciowej danej osoby. Takie ukierunkowane działania są sprzeczne z fundamentalnymi zasadami leczenia psychoanalitycznego i często prowadzą do znacznego bólu psychicznego, wzmacniając szkodliwe, uwewnętrznione postawy”.
W 2013 r. Polskie Ministerstwo Zdrowia oświadczyło: „Stosowanie wobec osób z orientacją homoseksualną metod terapii reparatywnej, tj. zmieniającej orientację, jest dziś powszechnie uważane za nieskuteczne i szkodliwe”.
Odpowiedź podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia Igora Radziewicza-Winnickiego – z upoważnienia ministra – na interpelację nr 15565 w sprawie działalności ośrodków terapeutycznych zajmujących się leczeniem osób homoseksualnych, „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej”, 15.04.2013, https://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/InterpelacjaTresc.xsp?key=25E54718, dostęp: 27.12.2023
W 2013 r. resort oświadczył też: „Nie jest możliwe zaakceptowanie promowania tzw. grup wsparcia dla wyjścia z homoseksualności”.
Odpowiedź podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia Igora Radziewicza-Winnickiego (…) na interpelację nr 15331, op. cit.
W przypadku próby zmiany orientacji homoseksualnej na heteroseksualną nie mamy więc do czynienia z pomaganiem czy leczeniem, lecz z zestawem technik psychomanipulacyjnych.
Istotne wypowiedzi w sprawie pseudoterapii reparatywnych
„Mamy do czynienia z przemocą psychiczną, manipulacją i wykorzystaniem. Ale są tu też znamiona przemocy fizycznej. W psychiatrii, psychoterapii czy seksuologii nie ma miejsca na takie praktyki” – komentowała działalność tej grupy dr Maria Rotkiel, psycholożka i terapeutka. „To jest ten sam problem, jaki mamy z osobami, które udało się wydostać z sekty. Często dopiero po jakimś czasie dociera do nich trauma tych wydarzeń. Bardzo często w trakcie uczestnictwa w takich spotkaniach ludzie deklarują, że są one dla nich pomocne. Nieraz dopiero po jakimś czasie do ofiar takiej przemocy dochodzi to, co się wydarzyło”.
Dr Maria Rotkiel, wypowiedź z programu Tomasza Sekielskiego „Po prostu” z 22 stycznia 2013 r.
W 2020 r. dr Agnieszka Kozak, wieloletnia szefowa grupy terapeutów stosujących m.in. praktyki konwersyjne w grupie Pascha, udzieliła wywiadu, w którym tłumaczyła, że gdy współtworzyła Paschę, nie miała wystarczającej wiedzy na temat psychoterapii i orientacji psychoseksualnych. „Nie uważam homoseksualności za chorobę, więc nie należy jej leczyć. Wierzyłam w to, co robię, i wierzyłam, że pomagam. Taki był czas. Nigdy nie chciałam nikogo zranić, ale tym, którzy poczuli się zranieni, chcę dziś powiedzieć, że jest mi przykro, bo działałam w dobrej intencji zgodnie z wiedzą, którą posiadałam”. Dodała też: „Uważam, że grupa powinna zostać zamknięta”.
Była członkini Paschy, grupy, która chciała „leczyć” gejów: Wierzyłam, że pomagam, "Polityka", 3.10.2022
Psycholog i duszpasterz katolicki ks. dr Jacek Prusak mówi wprost, że jeśli na terapię trafia do niego osoba homoseksualna, nie leczy orientacji. „Nie uważam jej za chorobę” – przekonuje. „O leczeniu homoseksualności nie mówi się w żadnym dokumencie kościelnym”.
J. Prusak, Homoseksualizm nie jest chorobą, s. 41
Świadectwa osób, które doświadczyły pseudoterapii reparatywnych
Pseudoterapia reparatywna rujnuje życie
Mam na imię Joanna, mam 31 lat, doświadczyłam pseudoterapii konwersyjnej i bardzo lękowej duchowości. Miało to ogromny wpływ na moje życie. Dlatego dzielę się tą garścią wspomnień i przemyśleń, ponieważ uważam, że należy nazywać zło złem.
Działania reparatywne nie leczą. Robią ludziom krzywdę. Często rujnują życia nie tylko osobom, które się im poddają, lecz także ich bliskim (gdy np. osoby homoseksualne, wierząc w „uleczenie”, wchodzą w heteroseksualne małżeństwa). Niestety, dzieje się to również za przyzwoleniem, albo wręcz we współpracy z Kościołami. Jestem rzymską katoliczką i sama zostałam namówiona do udziału w tej pseudoterapii przez mojego spowiednika. Uważam, że Kościół powinien wziąć odpowiedzialność za krzywdę, która się wydarzyła, za złamane ludzkie życia.
Dlaczego działania reparatywne mają się tak dobrze? Dlaczego tak wiele osób podejmuje próby „zmiany” orientacji seksualnej, tożsamości płciowej? Niestety źródło działań konwersyjnych można znaleźć również w praktyce duszpasterskiej i oficjalnym nauczaniu mojego Kościoła.
Mimo że Kościół nigdy wprost nie głosił potrzeby „leczenia” homoseksualności czy transpłciowości, to w samej optyce i języku, używanym w oficjalnych dokumentach (np. nieszczęsna „obiektywnie nieuporządkowana skłonność homoseksualna”), daje przyzwolenie na tego typu praktyki.
Jeżeli mówi się osobom homoseksualnym (i to już jest w nauczaniu Kościoła wprost), że jedyna droga dla nich, to droga „czystości” czyli, inaczej mówiąc, droga narzuconego celibatu…
… jeżeli mówi się osobom transpłciowym, że nie mogą podjąć tranzycji (czyli terapii, która bardzo często po prostu ratuje życie)…
… jeśli mówi się ludziom, że nie mają wyboru, to coś się nam w Kościele pomyliło. Skoro słyszę od momentu dorastania, że nie mam wyboru to… to jest czysta przemoc.
Idąc dalej, jeśli moje możliwości życia są tak ograniczone, to chcę mieć wybór. I stąd ludzie wierzą w pseudoterapię kontrowersyjną, bo skoro jedyna możliwość to życie w celibacie (w dodatku poza wspólnotą zakonną/stanem kapłańskim), to zupełnie nie dziwi, że są osoby próbujące zmienić swoją sytuację.
Celibat musi być wyborem. Kościół głosi, że jest powołaniem.
Dlaczego więc coś, co dla jednych jest powołaniem, ma być narzucane drugim? Bardzo często słyszałam w konfesjonale, że przecież ksiądz też jest sam i zarówna ja (lesbijka), jak i rzymskokatolicki kapłan jesteśmy wezwani do czystości i celibatu. Różnica jest jednak widoczna: każdy ksiądz wiedział z czym się wiąże stan kapłański, w pewien sposób wybrał celibat; nikt mu nie mówił, że to jedyna droga do sakramentów czy zbawienia. Wiem, że są osoby homoseksualne powołane do życia w celibacie. Przemocą jest jednak wymaganie celibatu od wszystkich, skoro powołani do niego są nieliczni.
A to, niestety, robi Kościół.
I stąd krok do działań konwersyjnych. Skoro (jak myślałam) tylko związek mężczyzny i kobiety jest dobry, więc jeśli nie mogę zbudować jakiejkolwiek nawet emocjonalnej, związkowej relacji z mężczyzną; wchodzę w „terapię”, która ma mi to umożliwić.
Jeżeli nie mogę spędzić życia w zakonie, to muszę się „naprawić”, żeby było to możliwe.
Podczas pseudoterapii konwersyjnej słyszy się bardzo różne rzeczy, są powielane schematy: ojciec, który był nieobecny (czy emocjonalnie, czy fizycznie) matka, która była bardzo kontrolująca; albo (jeżeli chodzi o lesbijki): mama zupełnie nieobecna emocjonalnie, daleka, niedostępna; kobiecość słaba, zagrażająca, z którą nie chcemy się identyfikować.
W moim przypadku to była zupełna nieprawda – dorastając miałam bliski kontakt z mamą, podziwiałam ją. Będąc na tej pseudoterapii, czułam, że te „przyczyny” to jest totalna bzdura. Od razu wiedziałam, że coś tutaj nie gra, ale było grzebanie dalej i dalej. Uciekłam z tych działań wtedy, gdy usłyszałam największą niedorzeczność, która miała mnie dotyczyć.
Bardzo wspierał mnie w tym przerwaniu działań konwersyjnych mój przyjaciel. Paweł przestrzegał, żebym uważała. On też był poddawany działaniom reparatywnym w ośrodku w Lublinie. Wmówiono mu, że, kiedy był mały, tata go molestował. A nie pamięta, bo ma traumę i tak dalej. On to w końcu, w trakcie już normalnej terapii, skonfrontował z mamą i okazało się, że w czasie, gdy to się rzekomo stało, jego tata był dłuższy czas za granicą; to się fizycznie nie mogło wydarzyć.
Stąd, gdy usłyszałam, że jestem zakochana we własnej siostrze i dlatego jestem homoseksualna (pominę fakt jak bardzo to się wyklucza), to wiedziałam, że to jest podobna głupota, jaką usłyszał Paweł, ten sam poziom absurdu. Dlatego przerwałam uczestniczenie w tych działaniach i próbowałam na nowo jakoś sobie poukładać rzeczywistość.
Byłam wtedy również aktywną członkinią forum dla chrześcijan homoseksualnych. Warto o tym wspomnieć, ponieważ to miejsce i ludzie umacniało we mnie myślenie, że jedyna droga to życie w samotności.
Nie słyszałam o prymacie sumienia. Forum podkreślało zgodność z nauczaniem Kościoła, nie było tam miejsca na pytania, wątpliwości, własne rozeznawanie.
Niestety, nawet po przerwaniu działań konwersyjnych, lękowy paradygmat bardzo głęboko we mnie został. W myśleniu o sobie, o mojej seksualności, budowaniu relacji. Mimo że zrezygnowałam z tej pseudoterapii, to nadal miałam przeświadczenie, że żeby być w Kościele, żeby być zbawioną, muszę być sama. Chociaż wszystko we mnie krzyczało, że to nie jest moja droga, że chcę całożyciowej relacji z drugą kobietą, związku, w którym się zestarzejemy; to czułam, że nie mogę tego zrealizować.
Nie mogę być wierna sobie, bo „to jest złe”.
I to przeświadczenie jest chyba największą przemocą, która się w takiej optyce narzuconej przez Kościół i działania konwersyjne dzieje. To znaczy: my jako ludzie wierzący przestajemy sobie ufać. Przestajemy ufać własnemu sumieniu. Tak miałam wdrukowane w system: wierność sobie jest zła.
Myśląc w taki sposób, zaczynasz wszystko podważać.
Własne osądy, rozeznania. Cały czas byłam bardzo blisko Pana Boga i miałam wrażenie takiego ogromnego rozdarcia, z którym chodziłam do spowiedzi. Czułam się kochana i powołana do szczęścia. Z drugiej strony słyszałam, że Pan Bóg mnie „uzdrowi”, że jeżeli jeszcze nie „uzdrowił” (nie jestem heteroseksualna), to dlatego, że źle się modlę.
Najgorsze były skutki długofalowe. Ta niepewność co do własnych wyborów, własnego osądu nie dotyczy tylko moralności czy duchowości.
U mnie to przeszło na różne sfery życia np. emocjonalną: dawałam ludziom rozjeżdżać swoje granice, czując, że tak trzeba; czy zawodową: robię coś dobrze, ale cały czas mam wrażenie, że to jeszcze nie jest wystarczające, że kogoś oszukuję. Straszne.
Dopiero gdy już odcięłam się w ogóle od działań reparatywnych i czułam, że takie myślenie robi mi krzywdę, zaczęłam szukać swojej drogi.
Trafiłam wtedy na rekolekcje ignacjańskie, właśnie z tym ogromnym rozdarciem: chciałabym związku, ale nie mogę, bo Kościół mi mówi, że Pan Bóg chce mojego życia w samotności. Cudowne było pytanie zadane przez jezuitę, który mi w tych rekolekcjach towarzyszył: „czego ty chcesz? Zostaw Kościół, to, co słyszałaś. Czego chcesz?”.
Wtedy pierwszy raz skonfrontowałam się z odpowiedzią. Wiedziałam, że pragnę związku.
Wróciłam z tych rekolekcji z ogromną burzą w sercu i głowie. Przestałam przyjmować sakramenty.
Miałam taki czas (dwa i pół roku), kiedy czułam, że jeżeli chcę relacji, jeśli wszystko we mnie krzyczy, że związek to jest to, do czego jestem powołana, to nie mogę przystępować do sakramentów, bo samo to pragnienie jest grzechem. I rzeczywiście tak żyłam. Z ogromnym głodem Boga, z ogromnym głodem Eucharystii – jestem rzymską katoliczką. Nawet pojechałam w takim stanie na rekolekcje Wiary i Tęczy. Z tego, co pamiętam, byłam jedyną osobą, która nie przyjęła wtedy Komunii Świętej.
Po odkryciu WiT-u jako miejsca wzrastania, Pan Bóg dalej mnie prowadził, wychowywał, uzdrawiał. I postawił na mojej drodze cudowną kobietę. Dał mi też możliwość zintegrowania się, przepracowania czasu działań reparatywnych i myślenia, które wyniosłam z bardzo lękowej duchowości.
To była ogromna robota, również terapeutyczna. Poszłam na terapię z czymś zupełnie innym, a okazało się, że cały proces był właściwie o działaniach konwersyjnych, o mojej wierze, o odebraniu mi przez Kościół sprawczości.
Podsumowując, chcę zaznaczyć, że działania reparatywne/konwersyjne nie są terapią. Nie leczą, raczej odbierają zdrowie i szczęśliwe życie; ranią ludzi, mogą prowadzić do bardzo negatywnych skutków psychologicznych i społecznych.
Odbierają wolność, do której wszyscy zostaliśmy powołani.
Joanna Ptasiewicz – katoliczka, lesbijka w szczęśliwym związku.